„przepraszam”

Trzeci miesiąc wstrzemięźliwości świętuję w osobliwy sposób: rozmową ze współpracownikami na temat picia w pracy jednego z nich. Z czego sam fakt picia jest tylko jednym z paru istotnych zastrzeżeń co do niego. Nauczony doświadczeniem nie zignorowałem ostrzegawczych kontrolek, które zapaliły mi się w głowie po kilku przeprosinach i obietnicach natychmiastowej poprawy ze strony zainteresowanego. A gdy dodatkowo wręczył każdemu z nas po paczce toffifee z wsuniętą do środka karteczką z napisem „przepraszam”, miałem już pewność – coś zostanie odwalone za jakiś czas. Optymistycznie zakładałem dwa tygodnie, racjonalnie – dwa dni. Jakież było moje zaskoczenie, gdy kilka godzin później kolega zameldował się w pracy nie dość, że pijany, to jeszcze zapłakany. Cóż, jest gorzej niż myślałem. Historia jednak faktycznie kołem się toczy: jakieś dziesięć lat temu w innym miejscu i z innym człowiekiem przerabiałem dokładnie to samo. A co będzie dalej? W obecnej sytuacji nie da się niczego zakładać. Najlepiej spodziewać się niespodziewanego. A będzie to, co będzie.

Jedna myśl na temat “„przepraszam”

  1. jak zwykle trzymam kciuki za wiecej. dobry czas. 🙂

    a pijany kolega w robocie – o fak! prawie jak pijąca małpki w roboczej toalecie koleżanka. dramat i prosta droga do wszystkich kłopotów świata. dobrego weekendu.

    Polubienie

Dodaj komentarz